Dzieje się tak, kiedy wszystko, co wiesz, przestaje działać
Wyobraź sobie moment, w którym fundament Twojego życia zostaje wyrwany. Tak czuje się Maria Magdalena. Jej krzyk: "Zabrali Pana (...) i nie wiemy, gdzie Go położyli" to definicja totalnej dezorientacji. Utrata poczucia obecności Boga to stan, który zna każdy, kto przechodził kryzys wiary, depresję czy życiowe załamanie. Budzisz się i masz wrażenie, że niebo jest puste, a Twoje dotychczasowe oparcie zniknęło.
W dzisiejszej Ewangelii nie ma statycznych kazań. Jest bieg. Jest adrenalina. To odpowiedź na chaos. Kiedy wali się świat, uczniowie nie powołują komitetu ani nie robią burzy mózgów. Oni ruszają sprawdzić fakty. To lekcja dla nas: w kryzysie się działa, a nie tylko analizuje czarne scenariusze.
Zastanów się, dlaczego Jan czekał
Ten fragment to genialne studium psychologii i teologii Kościoła. Mamy dwóch bohaterów: Piotra (urząd, lider, skała, ale obciążony zdradą i wiekiem) oraz "drugiego ucznia" (Jan – młodość, mistyka, czysta miłość). Jan biegnie szybciej. Miłość zawsze jest szybsza niż prawo. Intuicja duchowa często wyprzedza struktury instytucjonalne.
Ale tu następuje kluczowy moment, który definiuje katolickie rozumienie wspólnoty. Jan dobiega pierwszy, ale nie wchodzi. Czeka na Piotra. To potężna lekcja pokory i jedności. Charyzmat (Twoje prywatne objawienia, emocje, porywy serca) musi szanować Urząd (nauczanie Kościoła, sakramenty, hierarchię). Bez Piotra Jan wszedłby tylko do pustego pomieszczenia. Razem wchodzą w tajemnicę.
Dowody leżą w detalach
Co sprawiło, że Jan "uwierzył"? Nie aniołowie, nie trzęsienie ziemi, ale... sposób ułożenia prania. Ewangelista zwraca uwagę na płótna i chustę. Gdyby ktoś ukradł ciało (jak sugerowała Maria), nie bawiłby się w rozwijanie zwłok z bandaży, a tym bardziej w staranne składanie chusty.
To jest "podpis" Boga. W największym cudzie historii panuje porządek, nie chaos. Zmartwychwstanie to nie magiczna sztuczka i dym, to nowa rzeczywistość, która jest opanowana i spokojna. Bóg zostawia ślady swojej obecności w detalach Twojego życia, które na pierwszy rzut oka wyglądają na "puste" lub "martwe". Chusta zwinięta "osobno" to sygnał: "Wstałem, ogarnąłem to, panuję nad sytuacją".
Wiara widzi to, co niewidzialne
"Ujrzał i uwierzył". Co ujrzał? Pustkę i szmaty. A jednak uwierzył w Życie. To jest definicja dojrzałej wiary. Nie polega ona na oglądaniu cudów (fajerwerków), ale na umiejętności interpretowania znaków w codzienności. Jan połączył fakty. Zrozumiał, że pusty grób nie oznacza końca, ale absolutnie nowy początek.
Sprawdź, co możesz zrobić w tej sytuacji
Święto Jana Apostoła zaprasza Cię do biegu, ale i do uważności:
- Szanuj swoje tempo, ale czekaj na wspólnotę: Jeśli w wierze "biegniesz szybciej" niż inni (więcej rozumiesz, mocniej czujesz), nie odcinaj się od Kościoła. Czekaj na "Piotra" – bądź w jedności z nauczaniem Kościoła, nawet jeśli wydaje się ono czasem powolne.
- Szukaj znaków w porządku, a nie w chaosie: Bóg działa tam, gdzie jest pokój i ład. Jeśli w Twoim życiu panuje chaos, zacznij od "poskładania chusty" – uporządkuj małe rzeczy (relacje, obowiązki), a zobaczysz Boga.
- Nie bój się pustki: Pusty grób (brak uczuć, oschłość na modlitwie) może być dowodem na to, że Bóg właśnie "zmartwychwstaje" w Tobie na nowym, głębszym poziomie, a nie, że Cię zostawił.
To nie jest czas na siedzenie w wieczerniku i płacz. To czas na sprint do Prawdy.
A Wy co myślicie: czy łatwiej Wam identyfikować się z pędzącym Janem, czy z wolniejszym, ale niosącym odpowiedzialność Piotrem?